Bajka o księciu Pipo, o koniu Pipo i o księżniczce Popi

Pierre Gripari

Tłumaczenie - Grażyna Szadłowska

Adaptacja - Jan Wilkowski

Reżyseria - Krzysztof Rau

Scenografia - Mikołaj Malesza

Muzyka - Jerzy Derfel

Przygotowanie muzyczne - Bożena Bojaryn Przybyła

Asystent reżysera - Bernard Popko


Obsada :

Daniel Biskowski
Piotr Dąbrowski
Ewa Gajewska
Adam Jakuć
Katarzyna Mikiewicz
Urszula Raczkowska

Bajkę o bajce opowiadają studenci w Akademii Teatralnej. Bajka to malowana światłem, z pogranicza jawy i snu, dowcipna i pouczająca. Dla małych i tych całkiem dużych
Studentami IV roku AT zajął się fachowiec od lalek wszelakich - Krzysztof Rau, szef legendarnego niegdyś Teatru 3/4 Zusno. Na warsztat wziął tekst innego fachowca od bajek i specjalisty od ich uwspółcześniania - Pierre'a Gripari, francuskiego dziennikarza. To zaś, w połączeniu z energią młodych, gwarantuje, że spektakl jest całkiem niezły (może miejscami ciut przydługi i przekombinowany, ale to już drobiazg...).
O czym jest "Bajka o księciu Pipo, o koniu Pipo i księżniczce Popi"? Oj, wyliczać by można długo. Rzadko która baśń jest bowiem tak naładowana symboliką i gotowymi receptami na życie, a jednocześnie tak pełna prostoty i nienachalna w swej edukacyjności. Zaczyna się od wyprawy króla do Wielkiego Sklepu z Dziećmi. Ale nie król wybiera tam sobie dziecko, to ono wybiera sobie ojca. Książę Pipo, który miał wyrosnąć na mądrego człowieka, mógł zdecydować się na farmera, biznesmena, polityka, oferujących mu bogactwo, winnice, partie. Postanowił jednak zostać synem... króla, bo ten obiecał mu czerwonego konika. I tak oto snuć się zaczyna historia księcia, który dorasta, szuka swego miejsca w świecie, doświadcza zła, na moment sam staje się zły, uczciwość w nim jednak zwycięża, śni o księżniczce, potem ją odnajduje... I tak dalej, i dalej.
Pod pretekstem pogodnej, wesołej baśni w onirycznej atmosferze opowiada się o rzeczach poważnych: o dojrzewaniu i szukaniu celu, o wolności i totalitaryzmie, o przemocy i miłości, o potrzebie rozmowy. Wszystko to za sprawą prostej, pięknej scenografii Mikołaja Maleszy. Trzy skrzynie z otwieranymi drzwiczkami kryją w sobie niezwykłe skarby - są zamkiem, pieczarą, siedzibą wojsk. Z kolei na rozpiętym w tle ogromnym płótnie, tańczące światło co i rusz sugeruje nam tajemnicze światy. Aktorzy animują lalki, ale i sami są bohaterami spektaklu - opowiadaczami bajki: o swoich podopiecznych mówią czule i z humorem, wraz z nimi zalewają się łzami albo się cieszą. Choć zdarzają się tu sceny zupełnie nietrafione - więcej jest jednak tych sugestywnych: nagłe rozmnożenie lalek - złych duchów, pęd do pulsującego czerwonego światła.

Monika Żmijewska,"Jak książę Pipo wybierał sobie ojca i śnił o księżniczce - czyli premiera u studentów lalkarstwa"

"Gazeta Wyborcza" (Gazeta w Białymstoku) 14.I.2004