CZŁOWIEK WOBEC WŁASNEGO DZIEŁA
Twórczość artystyczna od dawna interesowała myślicieli: filozofów, teoretyków kultury, psychologów. Badali oni przyczyny zachowań twórczych, ich szeroko pojęte źródła, a także przeżywanie dzieła artystycznego przez jego odbiorców. Zauważyli oni, że w dużym stopniu mamy tu do czynienia ze zjawiskiem zwanym "sprzężeniem zwrotnym", które występuje tak w elektronice jak i w życiu społecznym. Bo czyż nie świadczy o jego istnieniu niewątpliwy wpływ nabywców literatury pięknej na jej autorów, nabywców obrazów na malarzy i wreszcie czyż nie istnieje wpływ publiczności teatralnej na wykonawców przedstawień?
Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy: stosunki między twórcą a samym dziełem. Powołanie do istnienia dzieła sztuki ma w sobie wiele cech aktu stworzenia. Szczególnie, gdy przedmiotem aktu twórczego jest figuralne przedstawienie człowieka lub podobnej mu istoty. Tak jak w micie o Pigmalionie i Galatei. Albo - co będzie właściwsze dla naszych rozważań - w kabalistycznej opowieści o golemie. Rabini wiedzieli jak stworzyć kopię człowieka z gliny, wiedzieli nawet jak ją ożywić, ale nie umieli zapanować nad jej postępowaniem. W końcu musieli ją zniszczyć.
Czy było to konieczne? Czy nie było innego rozwiązania? Nie wszyscy uwierzyli kabalistycznemu doświadczeniu. Ludzie w dalszym ciągu tworzyli sztuczne figury - automaty i androidy - dziś konstruują roboty i myślą nawet o klonowaniu człowieka. Czy jednak nie powstanie w ten sposób jeszcze jeden... nowy... golem?
Doświadczenia takie podejmowane są również w teatrze. I od razu powiedzmy, ze są one całkowicie bezpieczne. Obecna premiera ujmuje zagadnienie to z punktu widzenia pisarzy modernistycznych. Przy czym wskazuje ona jak bardzo różnią się obserwacje poczynione oprzez pisarza hiszpańskiego od kreacji naszych rodzimych twórców, korzystających z wyobrażeń ludowych. Fantazja Jacinto Grau wiedzie nas w świat robotów i demonstruje jak genialneść twórcy obraca się przeciw niemu samemu. Wyobraźnia Jędrzeja Wowro i Jana Wilkowskiego przenosi nas w świat ludowego dłubania w drewnie, chociaż nie chroni to jego bohatera, rzeźbiarza, przed osądem jego własnego, wielopostaciowego dzieła.
Cóż, wszystko wskazuje na to, ze nie jesteśmy doskonali. Wygląda na to, ze wciąż tworzymy golemy. Pociechę może stanowić fakt, że przybywszy na Podhale, staniemy twarzą w twarz z niedostruganym świątkiem - Chrystusem Frasobliwym, okazującym współczucie ludzkiemu zagubieniu - na rozstajach dróg.
Henryk Jurkowski
|