Warstwy

Leszek Mądzik


Spektakl dyplomowy studentów IV roku.

Muzyka
Arvo Part, Paweł Serafiński



W spektaklu występują:
Łukasz Bugowski, Aleksandra Cybulska, Jakub Ehrlich, Katarzyna Gałasińska, Anna Kaźmierowska, Sylwia Oksiuta, Natalia Panasiuk, Katarzyna Siergiej, Agnieszka Sobolewska, Anna Szawiel, Ewa Szlachcic, András Veres


Asystent, światło - Robert Jarosz

Bez stów, w oblepiającym mroku, wśród niewyraźnych obrazów, prowadzi nas Leszek Mądzik na spotkanie z Absolutem. Zobaczymy śmierć, nicość, marność. Do rzeczywistości będzie nam wrócić trudno.
Przejmujące, niezwykłe widowisko od wczoraj oglądać można w Akademii Teatralnej. Wraz ze studentami AT przygotował je słynny twórca Plastycznej Sceny KUL. Mądzik dziś to gwarancja realizacji wysmakowanych, malowanych dźwiękiem i obrazem, metafizycznych. Zawsze będących wymowną metaforą ludzkiej kondycji. Jego opowieści przewiercają widza na wylot. Ledwie zgasną światła - staje się on fizyczną częścią misterium. Nie sposób od tego uciec - Mądzik i jego aktorzy, po zapadnięciu zmroku, wywołują przestrzeń, w której każdy pozostaje sam ze sobą i własnymi lękami. I tak też jest w przypadku najnowszej realizacji pt. "Warstwy".
Półgodzinne widowisko bliższe jest happeningowi plastycznemu niż tradycyjnemu teatrowi. Maleńka ciemna salka, kilkanaście krzeseł, widzowie idąc do nich niemal potykają się o siebie. Za chwilę mrok stanie się jeszcze gęstszy, poczujemy go wokół siebie prawie fizycznie. Szepty, pojedyncze dźwięki, szelesty - jeszcze spotęgują ciemność i poczucie raptownego osamotnienia. 1 oto odrobina światła wydobywa z mroku niewyraźne postaci. Zaczynają się sekwencje obrazów, spiętych muzyką, bez ani jednego słowa. Mrok zdaje się tu falować, postaci - zapadać, przypływać, odpływać, zmieniać w bezkształtne formy. Przed nami rozgrywa się misterium biologicznych przemian życia, dramat przemijania, śmierć, odejście w nicość.
W dwóch lekko oświetlonych gablotach z obu stron ledwie trzymetrowej sceny stoją nieruchome postaci. Czyjeś ręce wędrują po ich torsach, rozpinają guziki, z brzucha wysypuje się puch. Z twarzy - niczym pośmiertne maski - opadają kolejne warstwy. Kiedy wreszcie wyjrzy spod nich ludzka twarz - postać osuwa się na ziemię.
Inny obraz: z czeluści sceny łagodnym ruchem przypływa do widzów coś na kształt katafalku. Na nim - ułożone warstwowo kształty przypominające ciała, owinięte w dziwną materię. Zaczynają się poruszać, pełzać, usiłując wydostać. Na koniec zsuwają się powoli z konstrukcji, tocząc gdzieś w głąb (aż trudno opędzić się od myśli, że tak mogły zsypywać się ciała do anonimowych grobów w różnych zakątkach globu).
Wizje Mądzika uświadamiają nam, jak kruche i wątpliwe jest nasze poznanie, a jak bogata, choć ascetyczna, wyobraźnia artysty. Gdy konstrukcja zaczyna w mroku pulsować, żyć własnym życiem, w końcu już sami nie wiemy, co widzimy. Metafizyczny katafalk z poukładanymi ciałami to równie dobrze schody donikąd albo pobrużdżona ziemia, pełna ludzkich trucheł, którym tylko wydaje się, że żyją...

Monika Żmijewska,"Warstwy Mądzika"

"Gazeta Wyborcza", Gazeta w Białymstoku 11.I.2005

"Warstwy" to widowisko przygotowane w konwencji doskonale znanej z poprzednich dokonań twórcy Sceny Plastycznej KUL. Transowa muzyka, minimum światła, zero słów i powaga treści.
Jakich treści? Wielorakich. Każdy widz - mając do dyspozycji tytuł, obraz, muzykę i własną wrażliwość - tworzy własny "podkład" intelektualny.

Teatr osobny
W czasie długiej kariery, Leszek Mądzik doprowadził do perfekcji sztukę posługiwania się obrazem - sztukę używania światła w roli pędzla, magicznej różdżki wydobywającej z głębokiej czerni kolejne statyczne i "żywe" obrazy. Mroczne "kadry", pełne niesamowitych form i ludzkich ciał, opatrzone nastrojową muzyką i efektami dźwiękowymi, zawsze miały duże grono wiernych odbiorców. Mądzikowy teatr równie łatwo trafia do młodzieży, jak i widowni dorosłej, uruchamia emocje i wyobraźnię. Nie krępuje - pełne symbolicznych znaczeń obrazy pozostawiają wiele miejsca dla indywidualnych interpretacji. Mądzik świadomie zrezygnował ze słowa, bo - jak sam twierdzi - niektóre stany ludzkiej duszy nie dają się wypowiedzieć, nie docierają w pełni do świadomości. Można je przywołać, można ich doświadczyć za pośrednictwem teatru, który "przywraca widzom możliwość przedracjonalnego oglądu świata".
Wielu widzów fascynuje też sama technika. Pozostające najczęściej bez odpowiedzi pytanie - jak to się robi - wzmaga jeszcze atmosferę niezwykłości, poczucie obcowania z jakąś tajemnicą.
Nie inaczej jest w "Warstwach". Łatwo zrelacjonować przebieg spektaklu i towarzyszące oglądaniu emocje - trudniej odpowiedzieć na pytanie, o czym to było?

Prawda śmierci
Próba interpretowania widowiska, które z definicji ma się wymykać rozumowemu poznaniu, to pomysł wielce ryzykowny. Postępując ostrożnie i za wskazaniem tytułu można pozwolić sobie na stwierdzenie, że "Warstwy" opowiadają o próbie dotarcia do prawdy o człowieku. Jesteśmy świadkami charakterystycznych zabiegów polegających z jednej strony na rozbieraniu (ubranie, skóra, pod nią zaskakujące puchowe kłaki, jakimi wypełnia się lalki i manekiny), z drugiej na zrzucaniu kolejnych masek. Proces jest pokazany dosłownie. Finał - osunięcie się "rozebranej" postaci - zdaje się sugerować, że całą prawdę o człowieku ujawnia dopiero śmierć. To ostateczny kres biologicznego i społecznego trwania, pozwala stanąć nago, bez masek i bez ciała oferującego tylko ułudę poznania istoty człowieczeństwa. To bez wątpienia ledwie część sensów ukrytych w "Warstwach", ledwie próba dotarcia do przesłania, którą każdy widz podejmie na własną rękę i na własną odpowiedzialność. A jeżeli nawet nie zrozumie nic, to coś przeżyje - choćby osłupienie, w jakie zawsze wprawia nas tajemnica. Nie zagadka w teleturnieju, lecz tajemnica, jaką jest nasze trwanie we wszechświecie, a której odprysk odnajdziemy w przedstawieniu Leszka Mądzika.

(JER),"Mądzikowa Magia"

"Kurier Poranny" 12.I.2005