Od poniedziałku w foyer Teatru Szkolnego Akademii Teatralnej w Białymstoku można oglądać wystawę zdjęć Mateusza Hołowni "Lalki"
Nie znam chyba fotografika, który byłby w stanie tak trafnie oddać istotę i sens naszej pracy -mówił prorektor Marek Waszkiel na wernisażu wystawy Mateusza Hołowni. Opinia to wielce zaszczytna, ale - co ważniejsze -znajdująca pełne potwierdzenie w zaprezentowanych na wystawie fotografiach.
Zainteresowałem się teatrem dzięki mojemu koledze, Pawłowi Aignerowi, który zaprosił mnie na zajęcia ze studentami pierwszego roku - opowiada Mateusz Hołownia. - Postanowiłem spróbować. Temat mnie wciągnął, pracowałem prze kilka tygodni. W tym czasie - w styczniu i lutym 2003 roku - Mateusz naświetlił 10 filmów. Z kilkuset klatek wybrał 25, a po ostatecznym przeglądzie odpadło jeszcze kilka. Selekcja była bardzo surowa, ale sensowna: kilkanaście fotografii prezentowanych na wystawie nie tylko odznacza się wysoką jakością lecz tworzy spójną całość.
Lalka jak człowiek
W fotografiach Mateusza Hołowni najbardziej uderzające jest bodaj to, że udało mu się sfotografować lalki w "ludzkich" sytuacjach: gest powitania, spotkanie, rozmowa. Marionetki, choć całkowicie zależne od pociągającego za sznurki człowieka, zdają się wieść własne, bogate w zdarzenia i emocje życie.
Człowiek, animator, pozostaje w cieniu, na drugim planie. Celowo odsunięty, ostentacyjnie zmarginalizowany (postacie ludzkie często występują w drugim planie, są nieostre, albo reprezentowane tylko przez nogi, pokazane do wysokości kolan czy same dłonie), w miarę oglądania zdjęć budzi coraz większą ciekawość. Staramy się doszukać stereotypowej relacji człowieka i lalki, czyli manipulatora i bezwolnej marionetki. I tu spotyka nas zaskoczenie, bo niczego takiego nie odnajdujemy. Przeciwnie -okazuje się, że choć w rękach człowieka spoczywa życie lalki, to on sam, w całym swoim jestestwie podporządkowuje się potrzebom, wymaganiam, kaprysom i oczekiwaniom marionetki. Wszystko w człowieku pracuje na rzecz ożywienia lalki. Nawet w chwilach przerw, wytchnienia, jedność człowieka i marionetki nie zanika: to okazja do sprawdzenia sznurków, właściwego działania ruchomych elementów drewnianej istoty, czas na przygotowanie do następnej sesji - do następnego okresu "marionetkowo-ludzkiego współżycia".
Za małe z konieczności
Wystawa Mateusza Hołowni ma jeden, ale za to bardzo poważny feler. Przynajmniej polowa prezentowanych na niej fotografii aż się prosi o większy format (minimum A3). Autor tłumaczy, że nie jest to możliwe, bo ucierpiałaby na tym jakość zdjęć: były robione na wysokoczułych filmach czarnobiałych i przy próbie powiększenia odbitk miałyby bardzo duże "ziarno" (obra składałby się z wyraźnie oddzielonych od siebie kropek). Może jednak warto byłoby zaryzykować. Po prostu fotografie "duszą się" w tych skromnych rozmiarach.
Nie zmienia to faktu, że "Lalki" są doskonałą wystawą tematyczną. Za pośrednictwem fotografii Mateusza Hołowni możemy poznać cząstkę prawdy o nim, odczuć specyficzny, niezwykły klimat nauki lalkarskiego rzemiosła.
Wystawę można oglądać codziennie w foyer Akademii Teatralnej w Białymstoku (ul. Sienkiewicza 14). Patronat
prasowy nad wystawą sprawuje "Kurier Poranny".
"Sceny z życia lalek"
"Kurier Poranny" 8.X.2003